Grinder – czyli młynek. W tym przypadku do suszu. Nazwa pochodzi z języka angielskiego od słowa grind – rozkruszać, mielić, szlifować, ucierać. Stąd nazwa grinder – młynek do suszu w potocznym tego słowa znaczeniu. Odkąd na rynku pojawiły się fajki, bonga, vaporizery, również nieodłącznym elementem stało się używanie grindera, aby ułatwić sobie życie. Wszystko po to aby móc szybciej, łatwiej i dokładniej przygotować susz do spożycia. Każdy choć kilka razy rozdrabniał ziółko gołymi rękami i wie że czasem wymaga to chwili zaangażowania, a efekt nie zawsze jest zadowalający, zwłaszcza gdy nie mamy do czynienia z całkowicie suchym materiałem.

Dostępne obecnie grindery mają różnoraki wygląd, ale przeważnie jest to kształt walca, jeśli mowa o klasycznych młynkach. Zdarzają się też młynki elektryczne, młynki z korbą a nawet tarki do suszu.


Z najbardziej popularnych młynków chyba największym zainteresowaniem cieszą się grindery klasyczne, o walcowatym kształcie złożone z 2 części które mają wewnątrz porozmieszczane ząbki służące do kruszenia suszu. Możemy w zasadzie wyróżnić 3 rodzaje materiałów z jakich robi się grindery, jest to zazwyczaj tworzywo sztuczne, metal – najczęściej aluminium, oraz drewno.

Jeżeli chcielibyśmy pogrupować je cenowo to oczywiście plastikowe grindery będą najtańsze, później drewniane, a na końcu metalowe.

Plastikowe grindery składają się zazwyczaj z 2 części właściwych. Ząbki w środku są przeważnie stożkowate i mają kształt piramidy. Dość dobrze radzą sobie ze suszem ale może zdarzyć się że przy próbie zmielenia czegoś twardszego lub bardziej zbitego może dojść do ich wyłamania. Czasem plastikowe grindery zbudowane są z 3 części i 3 część jest to po prostu schowek na susz.

Grindery drewniane, wyglądają bardzo ładnie, drewno zawsze może się podobać.  Ich budowa jest prawie zawsze taka sama, czyli klasycznie 2 części grindujące. Mankamentem takich młynków jest użycie metalowych zębów, a chodzi o ich kształt. Wyglądają jak podłużne słupki (gwoździe bez łepka) a mielony susz podczas kręcenia młynkiem nie rozdrabnia się tak jak byśmy chcieli tylko przeciska między tymi bolcami.

Młynki  metalowe (aluminiowe)  to chyba największa rodzina młynków zaraz po plastikowych i najbardziej warta uwagi i polecenia. Młynki metalowe są solidne i nie sposób raczej ich zepsuć jak ma to miejsce w przypadku tych plastikowych. Często oprócz części grindującej składają się z dodatkowych przegródek na susz. Są też specjalne przegródki na pyłek, który przy kruszeniu spada do osobnej komory  dzięki drobnemu sitku. Niektóre metalowe młynki wyposażone są korbkę która ułatwia mielenie. Występują też w różnych ciekawych kształtach i wzorach.

Młynki elektryczne, elektryka musi wejść wszędzie, więc i tu mamy dostępne grindery na baterie. Prosta budowa, niczym młynek do kawy tylko o pomniejszonych rozmiarach dają dość dobre rezultaty.  Jedynie wytwarzany przy mieleniu lekki hałas może powodować dyskomfort używania.

Na rynku mamy też dostępne tarki do suszu. Każdy w kuchni ma tarkę i wie jak wygląda. W tym przypadku konstrukcja jest nieco bardziej uproszczona i o znacznie mniejszych rozmiarach – karty bankomatowej. Zasada działania też jest banalna – po prostu ścieramy naszego topka na tarce.  Warunkiem jest użycie bardzo suchego materiału.

Podsumowując kwestię grinderów, sprawa jest raczej prosta. Gdy nie mamy do wydania dużych pieniędzy to wybierzmy grinder plastikowy. Dość dobrze poradzi sobie podczas co dziennego użytku, lecz należy pamiętać że jego żywotność jest ograniczona. Z resztą za kilka złotych powiedzmy sobie wprost, nie możemy oczekiwać cudów.
Gdy będziemy mieć trochę więcej gotówki warto wybrać młynek metalowy. Jeśli go nie zgubimy to będzie nam służył bardzo długo. Bez problemu poradzi sobie z większymi lub bardziej zbitymi materiałami a wybierając taki z dodatkowymi komorami np. na pyłek - zgromadzony tam może nas bardzo miło zaskoczyć.
Młynki elektryczne są bardziej dla gadżeciarzy, albo dla osób którym nawet nie chce się ruszyć rękoma :) Te drewniane też się w jakimś stopniu sprawdzą, są dość trwale ale raczej unikałbym ich wyboru ze względów opisanych wcześniej. Karta do suszu sprawdzi się za to dla tych którzy nie mają miejsca po kieszonkach a chcieli by mieć młynek zawsze przy sobie, bo potrzeba skorzystania z grindera pojawia się u nich niespodziewanie. Nosząc w portfelu zawsze będą mieli go pod ręką.